Lekko zwiędła róża (Warhammer)
Nazywam się Ardo z Traxu i jestem obecnie opatem San Bernardo w Turei. U zmierzchu życia mego w sercu tkwi ciągle nadzieja, iż doznam ukojenia - w boginii majestacie miłosierdzia i łaskawości - za grzechy, które popełniłem i które być może doprowadziły do owej potwornej tragedii. Na mojej ubogiej duszy tkwi cień, który przypomina się mi ilekroć zabrzmią dzwony Komplety. Przypomina o owej strasznej nocy, kiedy zrozumiałem sens słów: Dies Irae, Dni Gniewu.
Było to Roku XXXX w położonej na północ prowincji Vergell. Nie miała ona zbyt dobrej opinii zarówno w oczach Zgromadzenia jak i ludzi świeckich. Leżała bowiem zbyt blisko Pogranicza, a stamtąd tylko o krok było do księstw Are'va'erel, elfów z Białych Gór, ostatnich którzy nie odeszli ze Starego Świata
Ludzie w Avatell często powiadali: "Udaj się do Vergell, a zobaczysz tam jeno: wiosną deszcz, latem deszcz, jesienią deszcz, a zimą śnieg i mróz. I oprócz stromych gór na wschodzie i trudnodostępnych lasów pełnych mrocznych stworzeń jest to jedyne urozmaicenie tej krainy".
Osad nie było zbyt wiele, a istniejące (w większości otoczone palisadami) miały często własne strażnice i stacjonujące tam oddziały wojska. Stolica prowincji - miasto Ereget - również nie należała do zbyt okazałych. Ludzie żyli tu prosto, a niepewne czasy powodowały, że byli dość oschli w kontaktach z przyjezdnymi. Powiadano też, że nie znają się na zabawie. Nie była to rzecz jasna prawda, ale nawet tamtejsza szlachta była dość surowa w obejściu i nie znała - ani też nie szukała - zbyt wygórowanych rozrywek. Tak by przynajmniej powiedziano na Złotym Dworze.
Ale może choć i prosta, to kraina była bogata i łaskawym okiem patrzył na nią Cesarz. Tylko tu bowiem rosły i tylko tu uprawiano specjalne gatunki drzew używanych potem do budowy statków i okrętów cesarskiej floty. Możliwość zdobycia szybkiej fortuny i sławy w nierzadkich potyczkach przyciągała uwagę wielu ludzi - od kupców zacząwszy, na młodej szlachcie skończywszy. Była też jednak krainą srogą, ponurą, pokrytą ciemną i gęstą puszczą, zasłoniętą oparami mgły bądź rozmiękłą w strugach deszczów. Była prawdziwą próbą ludzkich charakterów. Tu wytrwać mogli jedynie twardzi, inni musieli odjechać lub być jej ofiarą.
Eryk Laverde był człowiekiem o nienajlepszej opinii. Co prawda nie należy źle mówić o zmarłych, gwoli sprawiedliwości jednak należy o tym wspomnieć. Choć za młodu przystojny, wobec dam był gburowaty, oschły dla otoczenia i rodziny. Przeważnie milczał, skrywał pochmurne myśli. Ceniono go bardzo i liczono się
z nim. Jego rycerska sława i żołnierskie zdolności były szeroko znane, oddał bowiem cesarstwu niezliczone przysługi. Wypadek na polowaniu sprawił jednak, że utracił władzę nad swym ciałem, a choroba bezwładu powoli opanowywała również i umysł. Mimo iż Los obdarzył go dziećmi, nie potrafił czerpać z myśli tej radości. Może wtedy losy potoczyłyby się inaczej. Któż to może wiedzieć.
Jako już wspomniałem, Eryk Laverde miał dwie córki: Melissę i Alinę, obie o niespodziewanej wręcz urodzie, i syna Albrechta. Żona jego, Marianne z Loxerfer, odeszła z tego świata (niech Morr przyjmie jej duszę) wydając na świat dziecko, któremuż jednak nie dane było zaznać szczęścia na tym padole. Umarło w kwartę po matce. Dano mu imię po ojcu Eryka, mianowicie Rudolf. Melissa, niewinne dziecko, liczyła sobie trzynaście wiosen, ale widać było, iż niedługo wyrośnie na piękny kwiat. Po matce odziedziczyła usposobienie wesołe i radosne, po ojcu zaś ów charakterystyczny kolor włosów, który tu w Turei określamy mianem czerwonego płomienia. Alina zaś wprost przeciwnie: po matce włosy kasztanowe, po ojcu charakter milczący i nostalgiczny. Liczyła sobie wiosen dwadzieścia i trzy. Albrecht natomiast, mimo iż młody i porywczy zdobywał powoli sławę znakomitego rycerza.
Tak oto zaczyna się owa smutna historia... Był piąty tydzień Lammnos na terenie włości Eryka Laverde...
Wybaczcie nam.
Oto opowieść o miłości i zdradzie, zbrodni i karze, klątwie i braku przebaczenia. nie jest przeznaczona dla typów spod znaku topora, topora i tylko topora.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz